Każdy moment jest dobry, by zacząć zmiany na lepsze.
Anna Szczypczyńska (Panna Anna)
Autorka bloga pannaannabiega.pl
Bałam się wracać do Polski. Niby dwa lata poza granicami naszego pięknego kraju to mało, a jednak człowiek szybko przyzwyczaja się do nowego i zapomina o starym. Ja zapomniałam o tym radzeniu, przyklejaniu etykiet: „Nie wygłupiaj się, przecież nawet nie chodziłaś na WF” słyszałam od znajomych, kiedy mówiłam, że dołączę na spotkanie później, bo chcę iść na trening. „Ale po co Ty ćwiczysz? Dobrze wyglądasz” mówili inni, którzy nie rozumieli, że gdybym o siebie nie dbała, zapewne wyglądałabym inaczej. I tego właśnie się bałam. Niesłusznie. W kilka lat zmieniło się wszystko: nikt się nie śmieje, kiedy mówisz, że nie jesz tego czy tamtego, zamiast na piwo wyciągają cię na przebieżkę, na zawody, na basen, na vegeburgera. Pokochaliśmy crossfit, jazdę na rowerze, pływanie, zumbę, fitness a dla biegania po prostu straciliśmy głowę!
Cieszy mnie to niezmiernie ale też nie dziwi. No bo jak mielibyśmy nie stracić głowy dla czegoś tak pozytywnego? Bieganie to przede wszystkim wolność. Możesz biec dokąd chcesz, o której chcesz, z kim chcesz i jak chcesz. Nikt nie wyznacza ci „godzin otwarcia”, nie potrzebujesz osoby, która zaserwuje ci piłkę. Do tego ta przestrzeń! Truchtasz sobie słuchając śpiewu ptaków, podziwiając świat dookoła, odkrywasz miejsca, których wcześniej nie widziałeś, bo z samochodu nie da się ich dostrzec. Ale jest coś ważniejszego: bieganie to piękny sport, jeśli chodzi o szlifowanie charakteru. Tutaj na każdym treningu starasz się dać z siebie wszystko, być lepszym ale nie od kolegi, czy sąsiada, tylko od siebie samego. Jesteś tylko ty i twoja trasa.
To od ciebie zależy, czy dasz z siebie wszystko, czy nie będziesz „oszukiwać”. Jeśli jesteś leniwy i nie realizujesz planu treningowego tak, jak to sobie założyłeś, zapłacisz za to gorszym wynikiem, czy kryzysem podczas zawodów, ale rozliczasz się sam ze sobą.
Nie tylko ciało się zmienia
Co daje bieganie poza sprawnością, zdrowiem i lepszym ciałem? Szybko zauważamy, że to czego doświadczasz na treningach czy zawodach, przekłada się na pozostałe sfery życia. Ten sport uczy cię cierpliwości, pokory, na każdym kroku sprawdza, czy masz wystarczająco silną wolę. Jeśli chodzi o mnie: bieganie wywróciło moje życie do góry nogami. Zanim zaczęłam mój romans z tym sportem, byłam bardziej nerwowa, szybciej się poddawałam, kiedy coś nie szło zgodnie z planem, rzucałam to. Dzisiaj jest zupełnie inaczej. Na spokojnie wyznaczam sobie cele.
Kiedy o czymś marzę, siadam i zastanawiam się, jak przekształcić to w plan i zacząć realizować. Nie udaje się za pierwszym razem? Zmieniam strategię i próbuję raz jeszcze. Dawniej taka nie byłam. Dzięki temu dzisiaj w życiu robię to, co kocham: biegam, zdrowo się odżywiam, podróżuję i dzielę się moją pasją z innymi. Piszę, nagrywam, spotykam się z ciekawymi ludźmi. Ale żeby dotrzeć do tego miejsca, musiałam wiele razy zaryzykować. Czułam się jak na zawodach, kiedy pokonanie 42 km biegiem brzmi niewiarygodnie. Ale skoro wtedy dałam radę, to czemu w życiu zawodowym miałabym nie dać?
A ludzie! Osoby, które uprawiają sport, to zupełnie inny gatunek. Pozytywna energia unosi się w powietrzu na każdym treningu, na linii startu, na mecie. Są otwarci, pomocni, towarzyscy. Przez całe życie nie poznałam tylu osób, co już w pierwszych miesiącach biegania. Ach, nawet się zakochałam, bo cóż innego może dać człowiekowi takie szczęście jak pasja dzielona z inną osobą? Biegajcie! Warto!